Ta przygoda zaczęła się jesienią 2018 roku, choć tak na prawdę, bo w głowie Krystusia- znacznie wcześniej.
Pomysł kiełkował, myśli kotłowały, Krystuś był często zamyślony i duchem nieobecny.
Znam ten proces twórczy, więc w ogóle nie zostałam zaskoczona, gdy na naszym balkonie wylądował silnik stacjonarny Bernard.
Nie zaskoczył mnie również fakt, że jeden z naszych pokoi został czasowo przemianowany na warsztat.
Mój stan zdrowia i rzeczywistość nie pozwalają Krystianowi na kilkugodzinne majstrowanie w garażu. Musi być w pobliżu, by mnie poprawić, położyć, czy nakarmić.
Także prace konstruktorskie wykonywane ,, na salonach'' były najlepszym kompromisem.